Zdjęcie jest tak bardzo moje, co chyba widać po jakości mikrofali. |
Wykorzystując swoją chorobę, siedzę w swoim pokoju na poddaszu zupełnie sama. Patrzę na podłogę, gdyż cierpię na bardzo dziwną, niewyjaśnioną fascynację widokiem światła słonecznego na drewnianych podłogach i tak sobie radośnie piszę o niczym w nadziei, ze może odnajdę w tym jakieś zajęcie.
Nie, nie jestem normalna (ba, jestem czarownicą i to od jakichś dobrych siedmiuset lat, ale o
tym później!).
Siedzę, patrzę,
piszę, uśmiecham się do siebie, kaszlę tak, jakbym miała zaraz wypluć pół płuc
i nerkę oraz jednocześnie słucham Two Door Cinema Club, bo w takich momentach
dobrze sobie posłuchać czegoś, co jednocześnie możesz podśpiewywać. To takie motto.
Może część z was już
to wie, ale jestem Zuzanną Marią - szesnastoletnią dobrą wróżką z jakiegoś
zadupia (ładnego zadupia). Być mną jest miło, naprawdę. Nie rysuję sobie na
udach wizerunków postaci z "Sali Samobójców" żyletką, nie wstawiam
tego na tumblra i nie opisuję na asku dokładnego przebiegu mojego leczenia
psychiatrycznego (o którym nikt nic nie wie, bo go nie było). Miło jest być
mną, bo lubię siebie, lubię swoje zadupie i swój mały świat, a to, że dla kogoś
w moim wieku niebo, ziemia i ocean to jakieś takie skomplikowane miejsca, to
już inna sprawa.
Kiedy ma się
szesnaście lat, świat wydaje się być tym, czym centrum handlowe dla pięciolatka
- jest nieskończenie wielki i przerażający. Cos ciągnie cię do tych kolorowych
pudełek z zabawkami poustawianych gęsto na pólkach, ale boisz się podejść, bo
to za daleko. Gdy się w końcu odważysz, gubisz się i historia zaczyna się od
nowa.
Może to dziwne, ale
ja tak właśnie to postrzegam.
Jeszcze trudniej
jest, kiedy się żyje w małym mieście wyrwanym z książki (lub filmu, różne
preferencje) "Czekolada". Wtedy świat jest w jakiś sposób zamknięty,
bo chociaż bywałeś w wielkich miastach, za granicą, choć się ma Internet i
telewizję, nasiąkasz dziwnym przeświadczeniem, że nie zostałeś wybrany do niczego
dużego, że o "wielkich możliwościach" możesz sobie tylko poczytać w
gazetach.
Chociaż to nie jest
prawda, naturalnie.
Ale czasem lubię ten zamknięty świat. W
końcu w jakiej innej szkole jest taki klimat, jak w mojej? Może jej nie lubię,
ale słońce bardzo lubi tutejsze okna, a pani, która robi kawę sprzedaje
najlepsze jabłka na świecie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz